„Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci” – W. Szymborska, czyli skąd wzięła się Uroczystość Wszystkich Świętych i dlaczego na grobach zapalamy znicze?

"Z muzealnego sztambucha"

Już za kilka dni będziemy obchodzić coroczną Uroczystość Wszystkich Świętych. Zapewne większość z nas pójdzie w tym dniu na cmentarze, żeby zapalić znicze na grobach naszych bliskich. Dlaczego jednak zapalamy akurat znicze i skąd wzięła się ta tradycja? O tym w poniższym wpisie.

Na początku warto zaznaczyć, że Uroczystość Wszystkich Świętych jest obchodzona w Kościele katolickim już od IX wieku, a konkretnie od 835 r., kiedy to została wyznaczona na 1 listopada przez Papieża Jana XI, który niejako potwierdził zarządzenie Papieża Grzegorza III z VIII w. Wcześniej obchodzono ją 13 maja. Było to wówczas święto mające oddać cześć męczennikom chrześcijańskim, których nie wspominało się ani w kalendarzach liturgicznych, ani w kanonie Mszy Św. Wcześniej jednak w rocznice ich śmierci chrześcijanie spotykali się na grobach zmarłych, gdzie odprawiano eucharystię i czytano w jaki sposób odeszli z tego świata. Później kolejni Namiestnicy Chrystusa na Ziemii uzupełnili to święto o wspomnienie wszystkich tych, którzy dostali się już do nieba. Dzień Zaduszny za to, został ustanowiony w 998 r., dzięki staraniom św. Odilona, opata benedyktynów w Burgundii. Wszystkich Świętych, to tak naprawdę uroczystość wywodząca się z pogaństwa, a oficjalne ustanowienie tego święta przez Kościół katolicki miało zastąpić niechrześcijańskie obrzędy, związane z wiarą w powrót zmarłych na ziemię. Uważa się, że współczesne świeckie zwyczaje Wigilii Wszystkich Świętych oraz sama jego idea powstały pod wpływem celtyckiego święta o nazwie Samhain, które wyznaczało koniec żniw i początek zimy, czyli „ciemniejszą połowę roku”. Celtowie wierzyli bowiem, że wtedy granica pomiędzy światem materialnym, a niematerialnym jest bardzo łatwa do przekroczenia i dzięki temu dusze zmarłych wracają na chwilę do swoich domów. Wiązało się to więc z odpowiednim ich ugoszczeniem przez żyjących mieszkańców. Jest to praktycznie analogia naszych polskich Dziadów, kiedy dla przybyłych dusz, urządzano specjalne uczty. Bardzo ważne było wówczas pieczenie małych chlebków zwanych peretyczkami (z odciśniętym krzyżem i inicjałami zmarłej osoby), które rozdawano żebrakom proszącym pod cmentarzem o pomoc, aby pomodlili się za konkretne dusze. Uważano, że pomoże to nieżyjącym bliskim w osiągnięciu zbawienia, a niektórzy wierzyli, że to sami ich przodkowie pod postacią żebraków nawiedzali swoje stare domostwa. Interesujące jest, że do dziś w Białorusi czy Ukrainie obchodzi się tzw. Radunicę, czyli inaczej Dziady, podczas których ludzie tego dnia piją i jedzą (np. spożywają wtedy naszą wigilijną kutię) na grobach bliskich. Nie jest to jednak zjawisko powszechne. Podobnie np. w Polsce czasami w taki sposób wciąż świętują rodziny romskie.

"Radusznica" - fot. domena publiczna

„Radunica” – fot. domena publiczna

Stanisław Bagieński - "Dziady", fot. domena publiczna

Stanisław Bagieński – „Dziady”, fot. domena publiczna

Obchody Dnia Wszystkich Świętych w dawnych czasach, bardzo ciekawie opisał Oskar Kolberg w „Materyałach do etnografii słowiańskiej”, a mianowicie: Po południu w dzień Wszystkich Świętych odbywają się nieszpory w kościołach. Lud ma przekonanie, że w ten dzień dusze zmarłych jeszcze niezbawionych, t. j. w czyścowych mękach zostające, odwiedzają swoich krewnych i kumotrów, (lubo same nie są one widzialne), że są obecne i chodzą po wsi, a po nabożeństwie żywych idą do kościoła i same także asystują nabożeństwu odprawianemu wówczas przez zmarłych księży, przyczem zmarli służą do mszy, dziad zmarły sygnuje, itp. Niebezpiecznie jest wówczas dla żywych pójść tam i śledzić owych zmarłych, gdyż mogą i sami życie utracić (bo łeb im nieboszczyki urwią), równie jak i wywoływać zmarłych lub chcieć z niemi rozmawiać. Gdy głownia w ten dzień lub węgielek z pieca lub komina trzaska lub wypadnie, mówią że to dusza je wyrzuciła, lub też sama się w tym ogniu miota.

"Dziady" - fot. domena publiczna

„Dziady” – fot. domena publiczna

„Zaduszki”, fot. domena publiczna

Podczas obchodów święta Samhain, Celtowie rozpalali specjalne ogniska, które miały oświetlać drogę do domów duszom, a także oczyścić i chronić te, które nie mogły z jakichś powodów zaznać spokoju. Miały również na celu ochronę przed złymi duchami, które mogły w tym dniu przedostać się na ziemię i skrzywdzić żyjących mieszkańców, dlatego też często ogień rozpalano na grobie np. samobójców. Podobnie świętowano podczas polskich Dziadów, kiedy to rozpalano ogniska na cmentarzach, rozstajach dróg (tzw. grumadki), czy przy kościołach, aby wskazać drogę i ogrzać zabłąkane dusze. I to właśnie na pamiątkę tych praktyk zapalamy dzisiaj znicze. Tradycja odwiedzania cmentarzy pojawiła się w Polsce w XIX w., a składanie kwiatów i palenie zniczy upowszechniło się w l. 1914-1939 (warto również zaznaczyć, że w okresie PRL Wszystkich Świętych nazywano Świętem Zmarłych, Dniem Zmarłych, bądź Dniem Zmarłych i Poległych). Współcześnie jednak światełko ze zniczy nie musi już wskazywać duszom ścieżek, ogrzewać ich i nie posiada magicznych mocy. Jest zwyczajnie  formą okazywania bliskim zmarłym naszej pamięci oraz symbolem wieczności i troski o ich dusze.

Aleksandra Rafalska


Filtruj:
Archiwa
Kategorie
Zmiana czcionki
Kontrast