Jak się zachować, czyli o savoir vivre słów kilka…

"Z muzealnego sztambucha"

3 czerwca obchodziliśmy dzień Savoir Vivr’e, który został ustanowiony w 2016 roku. Z tej okazji, przygotowaliśmy dla Was krótki tekst o tym jak pojęcie dobrego wychowania zmieniało się na przestrzeni wieków. Zapraszamy do lektury!

 

…nikt tam nie rozmawiał

O porządku, nikt mężczyzn i dam nie ustawiał,

A każdy mimowolnie porządku pilnował.

Bo Sędzia w domu dawne obyczaje chował

I nigdy nie dozwalał, by chybiono względu

Dla wieku, urodzenia, rozumu, urzędu;

„Tym ładem, mawiał, domy i narody słyną,

Z jego upadkiem domy i narody giną.

Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz

Bronisław Abramowicz, Uczta u Wierzynka, ziemie polskie, 1876 r., olej na płótnie, kopia ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, nr inw.: MNK II-a-4, domena publiczna

Savoir vivre  (znajomość życia, dobre maniery) – pojęcie znane od zarania dziejów, do dzisiaj aktualne, ale czy jednakowo przez wszystkich interpretowane i ostałe bez zmian od wielu wieków? Czy nauka zasad dobrego wychowania i ich praktykowanie w życiu jest miernikiem wartości człowieka? Wyżej przedstawiony cytat pochodzi z XIX wieku spod pióra Adama Mickiewicza. Jak widać, już wtedy przestrzegano pewnych zasad towarzyskich, które Pan dom –  Sędzia podnosił do rangi narodowej. Tutaj jednak Państwa zaskoczę, bo dobrym wychowaniu Polacy pisali już w XV wieku! Wtedy bowiem powstał pierwszy polski „podręcznik” savoir-vivre’u o wdzięcznej nazwie O chlebowym stole, autorstwa niejakiego Przesława Słoty z Gosławic – burgrabiego poznańskiego, czyli zastępcy starosty, tutaj Tomka z Węgleszyna. Przecław podczas przebywania (z racji swojej funkcji) na zamku w Poznaniu, dwukrotnie (w 1399 i 1400 roku) gościł króla Władysława Jagiełłę, który często bywał w tym mieście, mając do niego szczególny sentyment. Przesław posiadał również stały kontakt z najwyższymi urzędnikami i możnowładztwem wielkopolskim, stąd też zapewne dobrze znał obyczaje i zasady panujące na dworze. Mówi się też, że zainspirował się rycerskimi ucztami podczas pisania owego poematu, a także, że wiersz tak naprawdę nie jest jego autorstwa, a jedynie przekładem innego dzieła. Tego póki co nie jesteśmy w stanie się dowiedzieć, więc uznajmy powszechnie przyjętą teorię, że to jednak tekst burgrabiego poznańskiego. Zadaniem poematu było nauczanie biesiadników dobrych manier podczas uczt, poprzez krytykę niepożądanych procederów. Wiersz jest refleksją nad zmianami wzorów zachowań w związku z rozwojem kultury i obyczajów dworskich późnego średniowiecza. W tekście autor krytykując pewne zachowania przy stole, daje tak naprawdę mnóstwo przydatnych wskazówek. Na przykład gani gości, którzy  przychodzą na biesiadę tylko po to, aby najeść się do syta, nie dbają o obyczaje, nie podejmują rozmów, nie zabawiają i nie usługują damom. Niepochlebnie wyraża się także o tych, którzy nie szanują zasady pierwszeństwa i mylą swoje miejsca w hierarchii społecznej: Mnodzy na tem niczs nie dadzą, / Siędzie, gdzie go nie posadzą; / Chce się sam posadzić wyszej, / Potem siędzie wielmi niżej. / Mnogi jeszcze przed dźwirzmi będzie, / Czso na jego miasto sędzie, / An mu ma przez dzięki wstać – Lepiej by tego niechać.
Przecław napisał także o wielu innych przywarach gości i o nieocenionej roli kobiet przy stole. Myślę, że możemy więc być dumni z naszych przodków, którym już w średniowieczu nie były obce dobre obyczaje.

 

 

Aleksander Orłowski, Uczta u Radziwiłła, ziemie polskie, I poł. XIX w., olej na płótnie, kopia ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, nr inw.: MP 2915 MNW, domena publiczna

 

Zostawmy jednak średniowiecze i przejdźmy do czasów jakby to nie zabrzmiało nam „bliższych”. I wojna światowa zainicjowała duże zmiany w zakresie obyczajów i realiów życia codziennego, o czym wspomniała Marzenna Saryusz-Stokowska w poradniku Co, kiedy, jak i z kim z 1937 roku, mianowicie: Pamiętać trzeba, że kroczymy po linii odmiennej, niż przed wojną. Dawniej gościnność wypowiadała się nadmiarem jadła i napoju – dzisiaj wszelki nadmiar jest uważany raczej za brak, niż za ostatnie słowo dobrego tonu. Jakby jednak nie patrzeć, to ciągle dobre maniery podczas obiadów, etc., są pierwszorzędne, a samo jedzenie schodzi na boczny tor. Etykieta po I wojnie precyzyjnie określała zasady zachowania przy stole. Bardzo ważny był np. kolor zastawy (np. niemodne kwieciste wzory), kończenie posiłku „na wpół głodnym” i okazywanie przez mężczyzn zainteresowania damom bez względu na ich wiek i urodę. Określano także nawet właściwy sposób trzymania sztućców, radząc by łyżkę trzymać od spodu trzema palcami, unosząc mały palec i by pamiętać, że nóż należy trzymać tylko palcami, a nie całą dłonią. Na przestrzeni wieków powstało mnóstwo, poradników, podręczników, itp. traktujących  o dobrym wychowaniu i znajomości etykiety. Co prawda, należy patrzeć na nie trochę z przymrużeniem oka, a dobrym uzasadnieniem tego zdania są słowa autorki Dobrych manier w przedwojennej Polsce Marii Barbasiewicz, która w jedynym z wywiadów stwierdziła, że: W owym czasie [XX-leciu międzywojennym] były dziesiątki poradników obyczajowych. Być może było ich tak wiele, ponieważ ogromna rzesza ludzi pretendowała, by znaleźć się w sferze uznawanej za dobrze wychowaną, spełniającą podstawowe kryteria savoir-vivre’u. Ostatni tego typu poradnik to kodeks towarzyski z 1939 roku, autorstwa Konstancji Chojnackiej. Często w tych książkach mamy okazję obserwować raczej życzeniowy zestaw porad niż zapis rzeczywistości, bo pisali ludzie, którzy, przynajmniej w swoim mniemaniu, byli autorytetami w kwestii tych zaleceń. Ówcześni autorzy byli jednak świadomi różnic klasowych w społeczeństwie, a co za tym szło innych podejść do dobrego wychowania. Już przed II wojną światową uważano, że społeczeństwo, które znajdowało się w hierarchii wysoko, miało wpajane zasady dobrego zachowania się od dziecka. Ci zaś trochę niżej na tej społecznej drabinie nie tylko nie nauczali dobrych manier swoich dzieci, ale sami nie mogli ich pojąć, bo mówiąc kolokwialnie –  obracali się w innym towarzystwie, w którym nabywali cechy większości.

Bal mody w Hotelu Europejskim w Warszawie, Warszawa, 1930 r., kopia cyfrowa ze zbiorów NAC, sygn. 3/1/0/6/2516/2, domena publiczna

 

Wśród mnóstwa przedwojennych porad, sugestii itp., najbardziej zapadła mi w pamięć porada dotycząca zerwania z narzeczoną/narzeczonym. Bardzo dobrze widać tutaj zmianę mentalności ludzkiej na przestrzeni lat. Przytoczę tutaj trochę dłuższy cytat, będący jednocześnie całym rozdziałem podręcznika z roku 1917, który instruuje czytelnika jak zerwać zaręczyny: (…) Sprawa zerwania z panną wymaga wiele dyplomacji towarzyskiej. Przykry ten krok powinien być, o ile możności złagodzony jak najłagodniejszą formą, i to w każdym wypadku zerwania, czy z winy lub chęci panny, czy konkurenta. W każdym wypadku dobrze wychowany i honorowy  młodzieniec, drażliwa tę sprawę przeprowadzi w ten sposób jakoby jedynie z jego zawinienia i na życzenie panny zerwanie nastąpiło. Zerwanie takie, zdaniem naszem, najlepiej listownie przeprowadzić, unikając przykrych wyrzutów, wyjaśnień i scen. Narzeczony, pisząc w tej materyji do panny, powinien  wyrazić swój żal, że jest do tego kroku zmuszonym i upozorować dostatecznie swoje postanowienie. Do listu powinien być koniecznie załączony pierścionek zaręczynowy. List panny o ile cne zwłaszcza nacechowane są serdecznością, a w jej mniemaniu może mogły by być dla niej kompromitującymi, należy także równocześnie zwrócić. Do listu można dołączyć prośbę o wzajemny zwrot pierścionka i swej korespondencyi. Zbytecznem nadmieniać, że eks-narzeczony nigdy w towarzystwie ani przed znajomymi nie będzie o niedoszłej swej narzeczonej odzywał się źle, złośliwie lub nawet z lekceważeniem. Zerwanie ostatecznie zwalnia zupełnie z  obowiązku kłaniania się na ulicy; powinno się również unikać towarzystw, do których o ile wiemy nasza była narzeczona uczęszcza. – Człowiek dobrze wychowany, czyli wskazówki odpowiedniego zachowania się w domu i w towarzystwie, Stevens Point, 1917. Patrząc na tę poradę, bez trudu możemy porównać jak wygląda dzisiejsze zakończenie związku, a jak wyglądało kiedyś. Czy oznacza to jednak, że dziś zrywamy źle, albo wtedy zrywano źle? Oczywiście, że nie. Z całą pewnością na zmiany w savoir – vivre mają wpływy obcych kultur oraz postęp cywilizacyjny i technologiczny. Nie możemy więc określić i piętnować zachowań zarówno ówczesnych jak i dzisiejszych nie biorąc pod uwagę wyżej wymienionych czynników. Co więcej, w ogóle nie powinniśmy ich oceniać.
Kiedy XX – lecie międzywojenne moglibyśmy nazwać „epoką dam i gentlemenów”, to II wojna światowa znowu zmieniła jednak podejście do świata dobrych manier. Odebrała wielu ludziom sens ich przestrzegania poprzez odebranie samych chęci do życia i traumy wojenne. Ich świat został bowiem całkowicie przewartościowany. Potem doszedł komunizm, który nieprzychylnym okiem patrzył na „pański savoir – vivre”.

Wizyta oficjalna ministra spraw zagranicznych Rumunii Victora Antonescu w Polsce, Warszawa, 1936 r., kopia cyfrowa ze zbiorów NAC, sygn. 3/1/0/4/1362, domena publiczna

Jak dziś postrzegamy dobre wychowanie i czym dla nas jest savoir vivre? Według mnie bardzo trafną definicję tych pojęć określił Łukasz Kosiński z Akademii Kultury i Rozwoju Osobistego w Warszawie, mówiąc, że: Dobre maniery to konsekwentny spis określonych zachowań, nie tylko przejęty z babcinych wzorców. Dobre maniery otwierają wszystkie drzwi, dzięki nim możemy czuć się dobrze w każdym środowisku. I dodając, iż: Należałoby przyjąć dość prostą zasadę: jeśli mamy choćby cień przypuszczenia, że nasze zachowanie komukolwiek mogłoby przeszkadzać, powinniśmy tego zachowania natychmiast zaprzestać. Po tym poznaje się człowieka kulturalnego.
Podsumowując –  krystalizuje się tutaj dokładnie, że dobre maniery zawsze były i będą w modzie. I chociaż z czasem ulegają pewnym przeobrażeniom, to zawsze łączą je wspólne, sztandarowe cechy: szacunek do drugiego człowieka i absolutna pokora.

Aleksandra Rafalska


Filtruj:
Archiwa
Kategorie
Zmiana czcionki
Kontrast