Kobiety w powstaniu styczniowym
„Jeśli branie udziału kobiet w walkach z bronią w ręku, jak również mieszanie się do wojny nie leży w charakterze niewieścim, w zwykłych warunkach, w których mocarstwa jawnie występują z sobą w zapasy, to rzecz przedstawia się zgoła inaczej w zmaganiach powstańczych wszelkich narodów uciśnionych, które, w tajemnicy przed wrogiem, a przy współudziale całego narodu, gotują się do obrony. Mocarstwa wielkie, prowadząc wojnę najczęściej zbrodniczą, gdyż zaborczą, – wyposażone są w aparat wojenny dudniący armatami, bogaty w kolumny regularnego, wyćwiczonego i wyekwipowanego wojska, na którego usługi wloką się niezliczone treny pełne zapasów żywności, tabory sanitarne z lekami itd.” (M. Bruchnalska, Ciche bohaterki, Miejsce Piastowe 1933)
W 1933 r. ukazała się publikacja Marii Bruchnalskiej zatytułowana „Ciche bohaterki”, z której pochodzi powyższy cytat. Autorka skupiła się na udziale kobiet w ruchu narodowym w latach 60. XIX w., bazując na materiałach archiwalnych ukazała różne aspekty ich działalności. Odpowiadały one za kontakty z powstańcami, szeroko pojętą aprowizację w żywność i odzież, dostarczanie koni i wozów, dostawy broni, goszczenie oddziałów w swoich domach i majątkach ziemskich, opiekę nad rannymi (wraz z przygotowaniem opatrunków), ukrywanie ludzi i „przedmiotów zakazanych”, pomoc w ucieczce oraz dostarczanie fałszywych dokumentów, przekazywanie informacji, kontakty z więźniami politycznymi, agitację i propagandę na rzecz powstania, zbieranie funduszy oraz udział w demonstracjach.
Przejdźmy do szczegółów. Otóż w działalność powstańczą angażowały się osoby ze wszystkich grup społecznych – od arystokratek i ziemianek, poprzez mniej zamożne szlachcianki, po mieszczanki, inteligencję, zakonnice, służbę domową i wreszcie chłopki.

Szpital w salonie hrabiny N. w Miński w 1863 r. Fotografia zamieszczona w publikacji: M. Bruchnalska, Ciche bohaterki. Udział kobiet w powstaniu styczniowem. Materiały, t. 1, Miejsce Piastowe 1933, ze zbiorów Biblioteki Narodowej w Warszawie, nr inw.: 332.581, źródło: polona.pl
Już w okresie powstania listopadowego pisarka i pedagog Klementyna z Tańskich Hoffmanowa i generałowa Katarzyna Sowińska założyły Związek Dobroczynności Patriotycznej Warszawianek, który zrzeszał ok. 400 kobiet, a w szpitalach polowych rannymi opiekowało się dalszych 200 osób. Była to pierwsza organizacja patriotyczno-charytatywna działająca na ziemiach polskich. Był on wzorowany na analogicznych stowarzyszeniach kobiecych, jakie powstawały w Prusach w okresie wojen napoleońskich, o czym przesądziły zapewne związki generałowej z Niemcami. Organizacja stawiała sobie za cele: zaktywizowanie kobiet do pracy charytatywnej, organizowanie zbiórek na wyposażenie ochotników powstańczych, pielęgnowanie rannych, opiekę nad rodzinami poległych. Represje po powstaniu nie ominęły także Związku, który we wrześniu 1832 roku musiał zakończyć swoją działalność.
Natomiast w 1861 r. z inicjatywy Seweryny Pruszakowej (późn. Duchińskiej) zaczęły działać tzw. „piątki”. Celem tych grup było zapewnienie opieki materialnej i moralnej dla represjonowanych oraz ich rodzin. Organizacje te zostały włączone w struktury powstańcze na mocy rozkazu 28 III 1863 r., stając się Komitetami Niewiast Polskich. Poprzez pomoc udzielaną walczącym w domach zatarła się pewna granica między sferą publiczną a prywatną, bowiem często to właśnie mieszkania stawały się swoistym przedłużeniem pola bitwy – to w nich odbywały się tajne spotkania, ukrywano powstańców, przygotowywano opatrunki czy drukowano ulotki propagandowe.
Komitety Niewiast powstawały także poza granicami zaboru rosyjskiego, nie tylko w Galicji i Wielkopolsce, ale także na emigracji. Podobnie jak organizacje z Królestwa Polskiego, również i one zajmowały się zaopatrywaniem walczących oddziałów i ułatwieniem ucieczek internowanym powstańcom. Wydaje się, że organizacje te działały dość skutecznie, skoro w protokole ze śledztwa przeprowadzonego przez władze austriackie w marcu 1864 r. czytamy, że „kobiecy komitet rewolucyjny” w Krakowie pomógł w ucieczce z obozów internowania ok. 700 osobom.
Przechodząc do szczegółów działalności kobiet, zacznijmy od akcji propagandowej, a nawet edukacyjnej i uświadamiającej, którą prowadziły właścicielki majątków ziemskich wśród chłopów. To one docierając do chłopskich chat wyjaśniały mieszkańcom wsi cele i charakter powstania oraz nakłaniały ich do wstępowania do oddziałów. Akcja uświadamiania narodowego włościan była nie tyle ważna, co konieczna, bowiem doświadczenia wcześniejszych zrywów narodowościowych ukazały jak wielką rolę mogła odegrać najniższa warstwa ówczesnego społeczeństwa w walce z zaborcą.

Stanisław Masłowski, Aresztowanie powstańca, 1910 r., ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, nr inw.: MP 5372 MNW, domena publiczna
W domach niektórych warszawianek (np. Emilii Heurichowej) regularnie odbywały się zebrania konspiracyjne oraz funkcjonowały nielegalne drukarnie. Kobiety zajmowały się także przekazywaniem depesz i przesyłek, często odbywając długie i ryzykowne podróże. To właśnie one pełniły funkcję gońców w okresie nasilenia policyjnego terroru w Warszawie.
Mimo iż Rząd Narodowy 16 IV 1863 r. zakazał służby wojskowej kobietom, to nadal brały one czynny udział w walkach. Przyczyną wydania takiego rozporządzenia była śmierć na polu walki 24-letniej ciężarnej Marii Piotrowiczowej oraz jej trzech towarzyszek. Natomiast wspomniana już Maria Bruchnalska, która opierała się na tradycji ustnej, wymieniła 50 kobiet (w tym 33 z nazwiska). Jedną z najbardziej znanych była Anna Henryka Pustowójtówna (późn. Loewenhard) – adiutant gen. Mariana Langiewicza.
Jednak znacznie więcej kobiet działało w wojskowych służbach pomocniczych, przede wszystkim jako kurierki i sanitariuszki. Nie tylko przekazywały rozkazy między oddziałami, ale także dostarczały informacje o nieprzyjacielu. To one zajmowały się zaopatrzeniem oddziałów w żywność, odzież oraz broń. Ponadto opatrywały rannych bezpośrednio na polach bitew.
Powstańcza służba zdrowia opierała się na kobietach, bowiem ranni powstańcy trafiali głównie do lecznic zorganizowanych w pobliżu miejsc potyczek bitewnych przez okolicznych mieszkańców. W takich lazaretach zajmowały się nie tylko pielęgnowaniem chorych, ale także sprawami organizacyjnymi i aprowizacyjnymi. Setki były zaangażowane w przygotowanie tzw. szarpi, czyli materiałów opatrunkowych. Ich wytwarzanie polegało na rwaniu płótna w pasy, a następnie luzowania – wyszarpywania – nitek. Z kolei Polki z Galicji i Wielkiego Księstwa Poznańskiego zorganizowały siatkę szpitali w pasie przygranicznym. Najdłużej działał lazaret w Strzelnie (maj 1863 r.–22 VI 1964 r.), w którym jednorazowo mogło przebywać 120 rannych.
Obowiązkiem każdej patriotki była opieka nad więźniami i rodzinami powstańców. Środki finansowe na ten cel pochodziły z różnego rodzaju kwest oraz ze składek członkiń Komitetów Niewiast.

Grupa Polaków – zesłańców w Penzie, Penza (Rosja), 1863-1865, fotografia, ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, nr inw.: rkps 796/229 MNW, źródło: polona.pl
Jedną z typowo „kobiecych” form demonstracji patriotyzmu, zarówno przed, jak i podczas powstania, był strój. Polki spontanicznie przywdziewały czarne suknie, jako symbol pamięci i trwania. Strój uzupełniały tzw. „biżuterią patriotyczną” – pierścionkami, bransoletami lub medalionami ze stosownymi napisami i symbolami. Żałobę narodową ogłosił okólnik z dnia 3 III 1861 r., którego autorstwo przypisuje się abp. Melchiorowi Fijałkowskiemu. Hierarcha nakazywał przywdziać żałobę społeczeństwu wszystkich trzech zaborów. Nieomal od razu po jej ogłoszeniu w czasopismach zaczęły się ukazywać artykuły prezentujące obyczaje żałobne, a zawarte w nich opisy ułatwiały skompletowanie odpowiedniej garderoby. Powszechna żałoba opanowała ziemie polskie pod trzema zaborami, dlatego też wzrosło zapotrzebowanie na czarne stroje. Praktycznie równocześnie z ogłoszeniem żałoby narodowej z inspiracji „Czerwonych” wybijano pamiątkowe elementy biżuterii – medaliony, pierścienie, bransolety czy wisiorki, na których wybijano daty 25–27 lutego 1861 r. oraz 8 kwietnia 1861 r. Kompozycję uzupełniał często wizerunek Matki Boskiej lub gałązki palmowe w cierniowej koronie, czy też serce przebite trzema mieczami i kajdany. Z czasem rozpoczęły się prześladowania władz, zakazujące noszenia czerni, wówczas kobiety zaczęły przywdziewać inne ciemne kolory – od grafitu, poprzez głęboki fiolet po kolor granatowy. Nie zrezygnowały natomiast z noszenia patriotycznych elementów biżuterii.
Kobiety za swoją działalność patriotyczną podlegały takim samym represjom ze strony zaborców, jak mężczyźni. Nie chronił przed nimi także wiek, nie ominęły one ani młodych ani w podeszłym wieku. Większość oskarżonych zatrzymywano na pewien okres w więzieniu, wobec niektórych stosowano areszt domowy lub prowadzono śledztwo zaocznie. Już sam pobyt w więzieniu, nawet jeśli nie kończył się zesłaniem, był dla aresztowanych trudnym doświadczeniem. Zarówno więzienne pomieszczenia, jak i personel nie były przygotowane na przyjmowanie więźniów politycznych obojga płci. Złe warunki i wyżywienie mogli poprawić bliscy oskarżonych poprzez dostarczanie jedzenia i odzieży oraz łapówki. Szczególnie trudne do zniesienia były jednak brak intymności oraz wulgarne i często brutalne zaczepki ze strony rosyjskich żołnierzy. Jak podają badacze na Syberię i w głąb Rosji zostało zesłanych ok. 4 tys. kobiet.

Karolina z Komornickich Gryf-Łowczowska. Fotografia zamieszczona w publikacji: M. Bruchnalska, Ciche bohaterki. Udział kobiet w powstaniu styczniowem. Materiały, t. 1, Miejsce Piastowe 1933, ze zbiorów Biblioteki Narodowej w Warszawie, nr inw.: 332.581, źródło: polona.pl

Informacja o pogrzebie Józefy z Niemczewskich Horwathowej, ze zbiorów Muzeum w Chrzanowie
W działalność patriotyczną przed powstaniem i w jego trakcie zaangażowały się także mieszkanki ziemi chrzanowskiej, stanowiącej wówczas część zaboru austriackiego. Pierwsze manifestacje patriotyczne miały tu miejsce w 1861 r. Przykładowo w Tenczynku za odśpiewanie pieśni „Matko Chrystusa” i „Boże Ojcze” w dniu 25 listopada tego roku na karę grzywny skazano żonę piekarza Teofilę Wasińską i jej córkę. Z kolei Antoninę Gwizdalonkę skazano na karę 3 dni aresztu za śpiewanie pieśni „rządowi nienawistnych” w kościele w Trzebini. W Krzeszowicach za to samo przestępstwo skazano chałupnicę Marię Żmudzynę, służącą Modliszczonkę oraz pokojowe Marię Możną i Antoninę Wojtasińską.
Mieszkanki powiatu chrzanowskiego brały także czynny udział w samym powstaniu. W Trzebini mieszkała wówczas Karolina z Komornickich Gryf-Łowczowska (1834–1904), będąca żoną dyrektora szkoły Teofila Łowczowskiego. Karolina Łowczowska wraz z mężem zorganizowała do pomocy swego rodzaju komitet, złożony z mieszkańców Trzebini. Zajmowali się oni wspólnie zarówno przeprowadzaniem powstańców przez granicę między zaborami, skutecznie przy tym unikając patroli żandarmów. W piwnicy szkolnej przechowywała i pielęgnowała powstańców. Jeśli walczący nie mogli sami przyjść do Trzebini, wówczas Łowczowska ubrana w wiejskie ubrania zanosiła im jedzenie do lasów. Swoją działalność konspiracyjną prowadziła tak sprawnie, że nie została aresztowana ani ona sama, ani nikt z jej współpracowników.
Róża Loewenfeld i Józefa z Niemczewskich Horwathowa swoją opieką otoczyly umierającego powstańca Elię Marchettiego. Powstańcom pomagała także Antonina z Tokarskich Dettloffowa, która swoje młode lata spędziła w Sierszy. Natomiast w okresie powstania styczniowego mieszkała wraz ze swoim mężem w Krakowie w dzielnicy Zwierzyniec. Jej dom stał się miejscem schronienia dla powstańców, zaś ona sama zasilała oddziały dowożąc im proch, amunicję i żywność.
Z bronią w ręku i w męskim przebraniu walczyła Józefa Lipartowska (vel Lewartowska), córka zegarmistrza z Gromca. W chwili wybuchu powstania, mając 20 lat, pracowała jako służąca w domu właścicielki Bączala Dolnego. Do powstania zaciągnęła się razem ze swoim bratem Franciszkiem; oboje służyli w oddziale Klemensa Miaskowskiego. Otrzymała mundur powstańczy i karabin z amunicją, a po krótkim przeszkoleniu wzięła udział w potyczkach pod Gałęzowicami i Mrzygłodem. Po przegranej w drugiej potyczce przeszła granicę i dostała się do Galicji, gdzie została aresztowana i odstawiona do Chrzanowa. Po krótkim procesie zamieszkała u swojej krewnej w Gromcu, jednak nie „zagrzała tam długo miejsca”, bowiem wkrótce ponownie udała się na front. Po kolejnym aresztowaniu dla Józefy Lipartowskiej zaczął się proces, podczas którego wyznała, że chciałaby powrócić do powstania. Ostatecznie skazano ją na 8 tygodni więzienia. Jej dalsze losy nie są znane.
Podsumowując, może trochę patetycznie, ale mimo iż to mężczyźni walczyli z zaborcą w wielu bitwach i potyczkach, to zawsze na zapleczu frontu czekały na nich dzielne Polki. Nieustannie gotowe, aby dostarczyć potrzebne informacje czy zaopatrzenie, opatrzyć rany, a w razie najwyższej konieczności razem ze swoimi mężami i braćmi udać się na zesłanie na Syberię.
dr Luiza Trybuś
obrazek wyróżniający: Na pobojowisku z cyklu „Polonia” Artura Grottgera, ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, nr inw.: MNK III-rep.-874, domena publiczna